84/2024 „Zaklęte Miasteczko” Małgorzata Starosta

Jak napisać o drugiej części, aby nie za wiele zdradzić z tej pierwszej? I żeby zachęcić do sięgnięcia po kontynuację? Może uwierzcie mi na słowo, że warto! Poznacie pewne rozwiązania, które wprawią was w zdumienie. Na mnie wywarły niesamowite wrażenie. Autorka wykazała się niezwykłą wyobraźnią.

Czy rodzina Grinn ma coś wspólnego ze znanymi bajkopisarzami braćmi Grimm? Co odkryły Nina i Bianka w krainie, do której udały się w pewnym magicznym czasie? Czy Hebanowy Dworek i jego mieszkańcy są gotowi na odkrycie prawdy? Jak istnienie dziwnej, mrocznej krainy wiąże się z baśniowymi opowieściami? I co się stało z zaginioną 150 lat temu Ellą Grin? Sporo niewyjaśnionych zagadek, które czekają tylko na odkrycie.

Autorka napisała świetną i wciągającą historię, która potrafi też zainteresować starszych. Połączenie fantastyki ze znanymi wszystkim baśniami, wcale nie takie lekkie tematy i wiele wręcz przerażających obrazów w mrocznych klimatach. Tego możecie się spodziewać w tej opowieści. Oczywiście rozwinięte będą wątki zapoczątkowane w pierwszej części, a także wyjaśnione pewne tematy. Czy to koniec spotkania z Miasteczkiem? Teoretycznie tak, ale zakończenie nie jest jednoznacznie zamknięte. Nie miałabym nic przeciwko, żeby odkryć kolejne miejsce związane z innymi baśniami. Moim zdaniem ten tom jest nieco lepszy niż pierwszy, który był wprowadzeniem do całej historii. Mimo iż fabuła drugiej części toczy się właściwie na zamkniętej przestrzeni, to to, co dzieje się ze znanymi czytelnikom z pierwszego tomu postaciami oraz akcje, jakie związane są z bohaterami wprowadzonymi w drugiej części, trzymają w napięciu. I właściwie książkę czyta się na raz.

„Zaklęte Miasteczko” to wciągająca lektura, której klimat najlepiej poczuje się w pochmurne i krótkie dni listopada.

MOJA OCENA: 8/10

Wydawnictwo Dwukropek

O 'Godzinie czarów’ pisałam TUTAJ.