92/2025 „Ja, diablica” Katarzyna Berenika Miszczuk

Wiktoria umarła. A właściwie została zabita przez nieznanego jej mężczyznę, który zadał jej rany kłute nożem w brzuch. W sumie niewiele pamięta. Tyle, że wracała w środku nocy z imprezy, sama, a zabójca podążył za nią, zaciągnął do parku i tam ją zabił. Nie wie dlaczego. A teraz siedzi przed piekielnym urzędnikiem, który spokojnie mógłby pracować w ZUS, gdyby nie aparycja. Bo ta sugeruje, że piekielnik nie jest przystojny. I jak się okazuje, wspaniale wyłapuje myśli dziewczyny. I nie jest zadowolony.

Choć Wiktoria nie spodziewała się zejścia ze świata żywych w tak młodym wieku i trafienia do Piekła, to jednak robi ono na niej dobre wrażenie. Nie ma nigdzie cierpiących dusz gotujących się w kotłach ze smołą. Jest więc miło, zabawnie, spotyka wielu sławnych ludzi. A w pobliżu dziewczyny kręci się niesamowicie przystojny diabeł Beleth. W sumie to prawie jak raj na ziemi. Tyle, że Wiktoria musi pracować, a jej zajęcie nie jest zbyt łatwe. Została rekruterką dusz. Po śmierci człowiek staje przed pięknym aniołem i Wiktorią. Każde z nich przedstawia uroki życia w swojej domenie, wytykając grzechy lub wskazując dobre uczynki. Jednak to zmarły wybiera, gdzie chce spędzić wieczność. Ciężko jest więc pozyskać odpowiednią duszę.

I choć zdolności piekielniczki bardzo jej się podobają, tęskni za studenckim życiem i wciąż wzdycha do kolegi z uczelni.

Czy uda się jej poznać przyczynę swojej śmierci? Jaką rolę odgrywa w jej historii Beleth?

„Ja, diablica” to bardzo przyjemna lektura. Piekło kusi zamiast odstręczać. Mimo iż czytałam odświeżoną wersję, to i tak trzeba pamiętać, że to debiut autorki. I jak na początek pisarskiej kariery pozycja ta wypada bardzo dobrze. Wciąga, bawi i spowodowała, że chętnie sięgnę po kolejny tom, by sprawdzić, jak potoczą się losy Wiktorii.

MOJA OCENA: 8/10

Wydawnictwo Mięta

O innej książce z Mięty pisałam TUTAJ.