82/2024 „Superlatywy i mandarynki” Tina Linde

Anna i Michał są postrzegani przez znajomych jako bardzo udana para. Zakochani, świata poza sobą nie widzą. On niesamowicie się o nią troszczy, ona wypowiada się o nim w samych superlatywach. Wszystko to pieczętuje udany seks małżeński. Wydaje się, że mimo upływu czasu nic się między nimi nie zmienia. Wielu zazdrości im tej relacji.

Książkę poznajemy z perspektywy Anny, jako swego rodzaju dziennik. Kobieta opisuje swoje życie, uczucia, spostrzeżenia, zarówno o związku z Michałem, jak i otaczających ich ludziach. Początkowo kobieta jest strasznie zakochana i nie widzi żadnych wad męża. Wychwala go przed wszystkimi, sama pozostając w cieniu. Widać, że mężczyźnie taki układ odpowiada. Choć Anna pracuje, spełnia się też jako żona i matka, kobieta, o którą wręcz zachłannie dba jej mężczyzna. Sielanka trwa do pewnego czasu. Jedno wydarzenie powoduje, że Anna zaczyna inaczej patrzeć na relacje łączące ją z najbliższym jej człowiekiem. Wkrótce w dziennik przelewa swoje spostrzeżenia, bo zaczyna widzieć skazy na wizerunku męża. Jak się okazuje, człowiek ten inaczej pokazuje się żonie, a inaczej przestawia się swoim pracownikom i rodzinie. Podwójne życie jakie toczy Michał, jego kłamstwa, nadużywanie alkoholu to czynniki, które powodują, że Anna pragnie zakończyć swój związek.

I właśnie wtedy zaczyna się jej koszmar. Czy Annie uda się wyswobodzić z toksycznej relacji?

Książka wzbudza emocje

„Superlatywy i mandarynki” wzbudziły we mnie mieszane uczucia. Początkowo byłam zła na bohaterkę, że nie widzi wad męża. Tłumaczyło ją zakochane, a Michał skwapliwie z tego korzystał. Jednak z czasem, gdy coraz lepiej poznawaliśmy Michała dziwiło, ze żona nie zmienia o nim zdania. Gdy w końcu dostrzegła rysę na szkle, zdenerwowała mnie siostra Anny, Gosia, która trochę spłaszczała sytuację. Na moje wielkie uznanie zasługuje natomiast Pola, starsza córka Anny. Ta zerojedynkowa dziewczyna znakomicie wypunktowała i podsumowała ojca. Pod koniec kibicowałam już kobiecie, by pozostawiła za sobą swoje dotychczasowe życie, toksycznych ludzi, złe relacje i udało się jej zacząć wszystko na nowo. Przypuszczam, że to co ją spotkało, będzie się za nią ciągnąć jeszcze bardzo długo. Na pewno musi upłynąć sporo czasu, by Anna stanęła psychicznie na nogi i mogła cieszyć się normalnym życiem.

Fabuła może się wydawać zmyślona, choć pewnie wiele kobiet zmaga się z podobnymi problemami jak Anna. Jednak to kilka słów od autorki spowodowało, ze na tę historię spojrzałam innym okiem. Warto, by czytały ją kobiety, by nie tkwiły bezrefleksyjnie w relacjach z drugim człowiekiem. Bo coś, co wydaje się na pierwszy rzut oka szczęściem absolutnym może tak naprawdę mieć drugie, mroczne dno. Warto przeczytać książkę i zastanowić się nad relacjami w jakich się znajdujemy.

MOJA OCENA: 8/10

Justyna Lipska

TUTAJ poczytacie moją opinię o innej wstrząsającej książce.

#współpracabarterowa