102/2025 „Gra warta świecznika” Natalia Waszak – Jurgiel, Monika Malita – Bekier

Lubię od czasu do czasu przeczytać literaturę obyczajową z wątkiem romantycznym. Zwłaszcza okres okołoświąteczny powoduje, że chętniej czytam książki lekkie, z pozytywnym zakończeniem. A jak jeszcze relacja między bohaterami rozwija się powoli, to sprawia, że wierzę, że tak mogłoby się wydarzyć. Tym razem mamy sytuację od wrogów do kochanków.

Oliwia poprawia sobie humor pewnymi lodowymi czekoladkami. Smakołyk pozwala zapomnieć jej o pewnym smutnym wydarzeniu, które miało miejsce parę lat temu, akurat w grudniu.

Błażej rzuca palenie, a lodowe czekoladki pozwalają mu wytrwać w zerwaniu z nałogiem. To nic, ze owe słodycze też go poniekąd uzależniły.

Żadne z nich nie może zrezygnować ze smakołyku i zrobią wszystko, by go zdobyć. Gdy więc pewnego dnia każde z nich udaje się na zakupy do marketu, z ulgą stwierdza, że czeka na nich ostatnie opakowanie czekoladek. Pech chciał, że było jedno, oboje je złapali i żadne nie chce oddać zdobyczy. Mimo wielu słownych utarczek, krakowskim targiem dzielą się opakowaniem. I tu pojawia się świecznik: świąteczna dekoracja z końmi. Kupiony przez Oliwię i zostawiony w ferworze walki o słodycze. Piękny według kobiety i szkaradziejstwo, jak mówi Błażej. To właśnie ten przedmiot będzie przewijał się na łamach książki.

Ale nie tylko on będzie powodował, że ta dwójka będzie się wielokrotnie spotykać i walczyć ze sobą. Pewna mądra istota ma swój plan, który uwzględnia i ją, i jego. A co z tego wyjdzie? Musicie przeczytać, by się przekonać.

„Gra warta świecznika” okazała się bardzo przyjemną lekturą. Perspektywa dwójki bohaterów, a więc niektóre wydarzenia widziane oczami mężczyzny i kobiety. I choć czasami założenia Błażeja na temat Oliwii irytowały, to wiele można mu wybaczyć dzięki jego opiekuńczości. Było sympatycznie i ze sporą dawką humoru. Polecam.

MOJA OCENA: 8/10

Wydawnictwo Od Siedmiu Boleści

O innej przyjemnej historii poczytacie TUTAJ.