101/2025 „Na jabłonkę!” Anita Stawik – Szablewska

Niezbyt wielkich rozmiarów książka, a jednak wypełniona treścią. Lekką, przyjemną, z problemami i radościami życia codziennego.

Lena prowadzi dziennik, zapiski z najważniejszych momentów swojego życia. Dzięki tym informacjom wiemy co dzieje się w jej otoczeniu. A ono uległo zmianie, ponieważ młoda kobieta przeprowadza się na wieś. Ucieka od korporacji i nieudanego związku, od biegu życia w wielkim mieście. I choć zawsze wyśmiewała takie motywy w popkulturze, sama staje się bohaterką takich emocji i wydarzeń.

Bardzo boleśnie przeżyła śmierć ukochanej babci. Ale to przez to wydarzenie Lena w spadku otrzymała dom po sąsiedzie babci i jej długoletnim przyjacielu. Gdy okazuje się, że rodzice Leny również postanawiają zamieszkać na wsi, w domu babci, dziewczyna zaczyna myśleć, ze da radę tu pozostać. W dodatku klaruje się jej pomysł na swój biznes. A póki co, znajduje pracę w miejscowym wielkim kompleksie SPA. To, co się wydarza w hotelu, zachowania kuracjuszy, pewnie starczyłyby na kolejną książkę. Czasami jest śmiesznie, niekiedy irytująco czy wręcz męcząco. Ot, taka praca.

Dziewczynę zaczyna intrygować zaniedbany grób znajdujący się w rogu lokalnego cmentarza. W pewnym momencie na światło dzienne wyciekają pewne tajemnicze tematy. Związane z babcią, jej mężem, najbliższymi sąsiadami i synem wójta. Lena z pomocą poznanych przyjaciół postanawia odkryć te mroczne tematy. Czy to jej się uda, zwłaszcza, że niektórzy mieszkańcy wioski ostrzegają ją, by dawne sprawy zostawiła w spokoju?

„Na jabłonkę!” okazało się dla mnie bardzo dobrą lekturą. Obyczajówka, z humorem, z zarysem uczucia rodzącego się między Leną i Kubą. Z chęcią poczytałabym więcej, o spostrzeżeniach Leny z prowadzenia własnego biznesu, bo pewnie i tu byłoby co opowiadać. No i jak się ułoży między nią a Kubą. Tak, to był bardzo udany debiut autorki i czekam na jej kolejne książki.

MOJA OCENA: 8/10

Wydawnictwo Akapit Press

O innej przyjemnej historii poczytacie TUTAJ.