67/2024 „Licencja na czarowanie” Aleksandra Okońska

Lubicie czytać powieści debiutantów? Ja i owszem. A jeśli autor potem wydaje kolejne książki, z przyjemnością patrzę jak literacko się rozwija. Oczywiście dzieje się tak, gdy debiut przypadnie mi do gustu. Tak, jak ma to miejsce z „Licencją na czarowanie”.

Znakomita książka z otulającą fantastyką. Mitologia słowiańska, czary, czarownice i czarodzieje, Pech. A do tego spora dawka lekkiego humoru. Z tą pozycją można wspaniale spędzić kilka jesiennych wieczorów.

Bohaterką jest Arleta, którą poznajemy w czasie egzaminów z czarowania. Z grupką przyjaciół pragnie zdobyć licencję czarownicy i tym samym zakończyć edukację i zacząć szukać odpowiedniej dla siebie pracy. Jednak egzaminy nie idą po myśli młodych ludzi. Jakimś sposobem każde z nich dostaje zadania z takiej dziedziny, w której czuje się najsłabiej.  Arleta omal nie doprowadza do katastrofy i tym samym oblewa egzamin. Dziewczyna swoje niepowodzenie zwala na Pecha, który podobno stale i od dłuższego czasu ją prześladuje.

Na szczęście dostaje jeszcze jedną szansę i trochę czasu na przygotowanie się do powtórki. No i korepetytora, który ma jej pomóc. Arleta wie, jak ważny jest ten egzamin i czym może grozić jego ponowne oblanie. Do czego jest zdolna, by pomyślnie zaliczyć zadania i otrzymać licencję? No cóż, przekonacie się czytając tę pozycję. Dowiecie się też dlaczego Pech napisałam wielką literą.

Bardzo udany debiut i nie ukrywam, ze czekam na kolejne książki autorki. Styl pisania, wykreowani bohaterowie, którym się kibicuje, nawet pewien złol, budzą sympatię i się im kibicuje. Książka mnie zaangażowała i zapewniła odpowiednią porcję rozrywki. „Licencja na czarowanie” to świetna kocykowa lektura.

MOJA OCENA: 8/10

Wydawnictwo SQN

A TUTAJ o innej książce opartej o słowiańskie wierzenia.