41/2025 „Uśmiech anioła” Renata Kosin

Sięgnęłam po książkę do wyzwania W pogoni za literkami. Na początku maja, gdy wiosna była w kwiecistym rozkwicie. Niech was nie zwiedzie okładka sugerująca świąteczny vibe. Owszem, akcja dzieje się w grudniu, zbliżając się do czasu Bożego Narodzenia, jednak lektura nie jest przesłodzona, naładowana świątecznym klimatem. Ot, obyczajówka, która mogłaby się dziać i wiosną gdyby nie… anioły. A te nierozerwalnie kojarzą się z grudniowymi świętami.

Katia i Oskar są parą z całkiem sporym stażem. Są w luźnym związku i nie mogą się zdecydować na kolejny krok. W dodatku do ich relacji wkradła się rutyna, pomału wymazując gorące uczucia. Doszło do tego, że chłopak myśli o rozstaniu z Katią. Ona, choć nadal go kocha, zgadza się na separację i pozostanie z Oskarem w przyjaźni. Jednak ten krok okazał się dla niej na tyle bolesny, że postanawia zacząć nowy etap życia, w nowym miejscu, z dala od przyjaciela. Tyle, że chłopak czuje, że nie może jej zostawić bez wsparcia i wciąż kręci się koło Katii.

Czy dawni kochankowie odnajdą się w nowym układzie? Co odkryje Oskar, gdy w jego codzienności zabraknie Katii? Czy siedem aniołów stojących w parkowych alejkach niedaleko nowego domu dziewczyny wpłyną na jej życie? I czy magia, nie tylko świąteczna, istnieje?

Może właśnie dlatego, że „Uśmiech anioła” nie jest typową świąteczną książką, przedstawiona tu historia przypadła mi do gustu. Opowiada o zwykłych ludziach, ich troskach, przyjaźni, miłości, również tej niespełnionej i magii. Nie tej z fantastycznych książek, ale takiej codziennej oraz tej, którą oczarowują nas magicy. Książka nawiązuje do aniołów, które mogliśmy spotkać w innej powieści autorki – „Siódmy anioł”. Obie lektury mi się podobały, choć jak to obyczajówki – pewnie po czasie zapomnę o szczegółach, a pozostanie tylko ciepłe wspomnienie.

MOJA OCENA: 7/10

Wydawnictwo Filia

O innej obyczajówce pisałam TUTAJ.