W mojej kolekcji są dwie wersje popularnej gry Ubongo: klasyczna i karciana.
Obie są na czas, obie polegają na dopasowywaniu kształtów. Karcianka bardziej przypomina domino – tu każde dwie karty mogą ze sobą stykać się za pomocą dwóch, tych samych na obu kartach, symboli.
W klasycznym Ubongo trzeba wykazać się choć odrobiną widzenia przestrzennego, żeby umieć dopasować kafelki w danym obszarze.
Wydawca: Egmont
Ilość graczy: od 1 do 4
Przewidywany czas rozgrywki: 25 minut
Wiek: 8+
A na czym polega zabawa?
Każdy dostaje planszetkę z zarysem jakiegoś kształtu. Gracze ustalają czy grają w łatwiejszą wersję, która wykorzystuje zawsze tylko trzy kafelki, czy tę nieco trudniejszą, z czterema. Następnie jeden z graczy rzuca kością i odwraca klepsydrę. W czasie gdy przesypuje się piasek, a wydaje się, że robi to bardzo szybko, należy wybrać kafelki wskazane przez kostkę i ułożyć kształt.. Z boku każdej planszetki jest 6 zestawów kafelków, które pozwalają ułożyć każdy kształt, na każdej planszetce. Oczywiście nic nie może wystawać i nie może zostać ani jeden niezakryty skrawek.
Proste?
Wcale nie. No, dobra, dla mnie nie jest to proste.
Kafelki można dowolnie obracać i dopasowywać. I tu właśnie przydaje się ów zmysł postrzegania przestrzennego. Osoby, które go posiadają, zdecydowanie lepiej radzą sobie z układaniem kafelków na planszetce.
A do tego cały czas czuje się presję czasu. Gdy ktoś rozwiąże swoje zadanie krzyczy „Ubongo” i zmieścił się w czasie, to losuje sobie z woreczka kryształek w ciemno. Pierwszy i drugi z tych graczy biorą dodatkowo odpowiednio niebieski i bursztynowy kryształek z toru rund.
Moje wrażenia
Gra toczy się szybko i płynnie. Dobrze działa w każdym składzie osobowym. W pudle jest wiele różnych planszetek, a każda ma inne zestawy kafli. To sprawia, że gra jest za każdym razem inna.
Jedyne zastrzeżenie jakie mam do gry, to że przez losowanie kryształków w ciemno, wcale nie musi wygrać gracz, który najczęściej rozwiązuje zadania jako pierwszy. Co z jednej strony jest miłe dla tych, którym idzie nieco słabiej, z drugiej może obniżyć chęć współzawodnictwa. Ale wystarczy zmodyfikować nieco wartości kryształków i gra oddaje już sprawiedliwość zwycięzcom.
Mimo iż rzadko wygrywam, to i tak chętnie siadam do partyjki w Ubongo. Nic to, że często nie udaje mi się ułożyć kafli na mojej planszetce, a przynajmniej nie w zadanym czasie. Samo układanie sprawia frajdę.
Jeśli nie graliście, to zachęcam do wypróbowania, a jeśli graliście, to sami wiecie jaka to jest okropnie fajna gra.
Moja ocena: 5
Najnowsze komentarze