81/2023 „Martwe jezioro” Marcin Mortka

Jak zaczęła się Druga Burza? A, no właśnie tak. Mads miał za zadanie dostać się za Martwe Jezioro. Miejsce owiane złą sławą, gdzie nikt nie chce się zapuszczać. Nikt? To co tu robią pozostałe osoby? Każdy pilnie strzeże powodu, który pcha go na drugą stronę. Nikt nikomu nie ufa. Jeden pod drugim dołki kopie, by wyeliminować rywala do przeprawy. Wkrótce jednak nieznajomi zmuszeni są zjednoczyć swoje siły, bo tylko tak mają szansę osiągnąć swój cel. Smocza Strażniczka, głuchoborski rycerz, przewodnik Okrajec, milczący pohorski wojownik i kruk, mówiący ludzkim głosem. Dziwna ekipa, która rozpoczyna wspólną przygodę.

„Martwe Jezioro” to część cyklu „Straceńcy Madsa Voortena”, która wydana była w SQN po trylogii. Ponieważ kupiłam książki po ukazaniu się wszystkich w cyklu, to mogłam rozpocząć czytanie od poznania całej historii Madsa i jego kompanii od początku. Za mną już dwa prequele i wkrótce sięgnę po główną historię.

Nie wiem czemu, ale Mads kojarzy mi się z Samuelem Vimes ze Straży Nocnej ze Świata Dysku. To podobny typ człowieka. Oddany sprawie, wierny swoim ludziom, można mu zaufać. Rządzi może i twardą ręką, ale sprawiedliwie. Sam również angażuje się we wszystkie sprawy i lubi wszystko mieć pod kontrolą.

Główny bohater nie sprawił, że polubiłam go od pierwszych zdań książki. Ale ma w sobie coś, co powoduje, że chce się mu towarzyszyć i poznać otaczające go tajemnice. Jego historia jest ciekawa, epizody walki napisane są barwnie, bohaterowie z krwi i kości, mający swoje ułomności, ciekawy świat. Do tego nieco humoru rozjaśniającego mroczne sceny. To wszystko powoduje, że „Martwe Jezioro” jest ciekawą lekturą, po którą warto sięgnąć. Jednak nie przyrównujcie tych przygód do tego, co spotyka Kociołka. Tu jest zdecydowanie ciężej, mocniej, głębiej, mroczniej – po prostu inaczej.

MOJA OCENA: 7/10

Wydawnictwo SQN

O innej fantastycznej książce pisałam TUTAJ.