87/2023 „Pod górkę” Jacek Galiński

On nie miał nigdy przesadnej śmiałości do kobiet. Typowy facet wykonujący pracę za biurkiem, niezbyt o siebie dbający. Samotnik. Życie tak mu się toczyło, że zawsze miał pod górkę. Zwłaszcza w miłości. A w każdym razie tak uważał. Postanowił więc coś zmienić w tej materii i wziąć sprawy w swoje ręce. Zdobędzie kobietę swojego życia. Niekoniecznie sposobami ogólnie przyjętymi za zwyczajowe i dopuszczalne.

Ona biegnąc uciekała od swoich problemów. W jej przypadku miłość bardziej przypominała walkę o uczucie, niż romantyczne porywy serca. W miłości ona również miała pod górkę. I zupełnym przypadkiem znalazła się na jego drodze. Teraz siedzi w piwnicy, skrepowana, zależna od niego. On o nią dba, gotuje, stara się przychylić nieba. Czeka cierpliwie, aż ona doceni jego starania i się w nim zakocha.

„Pod górkę” to nie jest romans, nie jest to również kryminał, choć zachowanie głównego bohatera na pewno podpada pod jakieś paragrafy. Dziwna zależność łącząca głównych bohaterów, toksyczna relacja w stylu syndromu sztokholmskiego, opis przyziemnych, fizjologicznych spraw, które musieli oboje ogarniać – to wszystko sprawia, że książka jest specyficzna i na pewno nie trafi do każdego. Do tego autor wykazuje się nieoczywistym poczuciem humoru, opisując niektóre sceny. Tak, to nie jest typowa komedia kryminalna.

Mimo to, mnie ta historia się spodobała Choć poruszane były trudne tematy, to napisane lekko. Rozbawiła mnie nieporadność głównego bohatera, jego tłumaczenie swojej pozycji. Nie lubiłam go prawie aż do końca. Jej było mi po ludzku żal. I współczułam jej, też prawie do samego końca. Ale właśnie ten koniec to była kropka nad 'i’. Z pewnością historia nie jest banalna, ujęcie fabuły nie jest sztampowe. Poczucie humoru też specyficzne. Czytając, bawiłam się całkiem dobrze. A o to zapewne chodzi.

MOJA OCENA: 6/10

Wydawnictwo Mięta

O innej książce pełnej humoru pisałam TUTAJ.