41/2024 „Mała draka w fińskiej dzielnicy” Marta Kisiel

Wiecie co, miałam problem z oceną tej książki. Początkowo słuchałam jej w formie audio. I prawdopodobnie lektorka nie trafiła do mnie ze swoim stylem czytania, bo przy słuchaniu po prostu zasypiałam. Zresztą, pierwsze kilkanaście stron wprawiło mnie w zdumienie. Jak to, Marta Kisiel napisała powieść obyczajową, o młodej dziewczynie, która przyjechała do rodzinnego domu, do ukochanej babci, leczyć złamane serce czy podnieść się po życiowej porażce? A guzik. Gdy przerzuciłam się na papierową wersję wszystko zaczęło się układać. Owszem, jest młoda bohaterka po jakiś przejściach, ale  nie one są tu najważniejsze. Jest domek w fińskiej dzielnicy, jest babcia, i to niejedna. I tu zaczyna robić się ciekawie.

Stare Deszczno i dzielnica niewielkich domków w fińskim stylu. Miejscowość mała, w której nie dzieje się nic ciekawego, nie ma czego zwiedzać. A mimo to powstaje trasa widokowa z wykorzystaniem największego wzniesienia, a lokalny sklep z pamiątkami świetnie sobie radzi. Sława Żmijan wraca w rodzinne strony i do dawnych przyjaciół: Kristal Lebiody i Bambiego. Jak zwykle może też liczyć na babcię. Ale, ale. Czemu staruszka bywa jakby nieobecna i wciąż tylko zajmuje się dzierganiem na drutach? Coś tu jest nie tak. Niebawem Sława dowiaduje się o pewnym wstrząsającym wydarzeniu. A później z przyjaciółmi odkrywa kolejne niecodzienne sprawy, w tym włochate ziemniaczki przypominające kiwi, tyle, że z zębami. Muszą też rozwikłać pewną zagadkę, by wszystko wróciło do normy.

„Mała draka w fińskiej dzielnicy” okazała się świetną lekturą. Moje pierwsze, niezbyt przyjemne wrażenie na szczęście przerodziło się w znakomitą rozrywkę, pełną specyficznego poczucia humoru i nieoczywistych zwrotów akcji. Skrajnie różni bohaterowie, może nieco podkolorowani, wyśmienicie sprawdzają się w tej historii. Znajdziecie tu też trochę skandynawskich informacji wplecionych w fabułę. Mnie się podobało, więc polecam.

MOJA OCENA: 7/10

Wydawnictwo Mięta

O innej książce autorki pisałam TUTAJ.