52/2023 „Skrzynia pełna dusz” Marcin Mortka

Kolejna odsłona przygód Edmunda zwanego Kociołkiem, karczmarza i właściciela gospody Pod Kaprawym Gryfem. Nadciąga jesień, wietrzna, pełna opadów, chłodu i mgieł. Drużyna popada w odrętwienie. Od ostatniej wyprawy i przygody minęło sporo czasu, więc panowie zaczynają gnuśnieć. Zwierzak spędza cały czas na dachu, coś tam majstrując. Eliah jak zwykle przemierza okoliczne lasy. Gramm pije tylko piwo i chodzi z kąta w kąt. Pomału myśli nad opuszczeniem przytulnego domostwa i wyruszeniem w poszukiwaniu przygód i zwady. I właśnie w takim momencie do Gryfa przybywa grupa trolli, szukając tu schronienia. Są zmęczone i ranne. Okazuje się, że ściga je pewna ekipa, próbując wybić. Panowie w przybyłych rozpoznają doskonale im znane trolle z Głodnej Puszczy. Drużyna do zadań specjalnych ponownie wplątuje się w szemrane wydarzenia i wyrusza w kolejną podróż, pełną przygód i niebezpieczeństw.

Ponownie zmierzą się ze Złym. I jak zwykle stworzą zgraną paczkę. Choć w tym przypadku nie będzie to tak oczywiste. Żychłoń przekona się o potędze zaklęć, a Kociołek będzie się musiał zmierzyć z tym, że nie zawsze może liczyć na przyjaciół.

„Skrzynia pełna dusz” wydaje mi się nieco mroczniejsza niż wcześniejsze książki w cyklu. Być może to sprawka pory roku opisywanej w książce, a może zdarzeń, w których biorą udział Kociołek i jego przyjaciele. Kibicuję Edmundowi i jego kompanom, uwielbiam czytać o ich przygodach. Autor świetnie buduje napięcie, ale potrafi też użyć dowcipu. Książka przez to jest lekka i czyta się ją błyskawicznie. Każda postać jest inna i każda wyrazista. Nawet poboczne postacie, jak Sara, żona Edmunda, czy też jego teściowa, są opisane tak, że łatwo je sobie wyobrazić. Jedyne czego mi tym razem brakowało, to listów Kociołka do żony. Ale i tak z niecierpliwością czekam na kolejne przygody Drużyny.

MOJA OCENA: 7/10

Wydawnictwo SQN

O przygodach Kociołka pisałam też TUTAJ.