91/2023 „Anioły do wynajęcia” Malwina Ferenz

Czy aby być rodziną potrzeba więzów krwi? A może, czasami przez przypadek, w naszym życiu pojawiają się osoby, które stają nam niezwykle bliskie?

Elena niezmiernie kocha swojego męża, Romeczka Słowackiego, który wciąż powtarza, że nazwisko zobowiązuje. Mężczyzna stara się więc dorównać słynnemu poprzednikowi i tworzy. Tomiki wierszy powstają i są wydawane własnym sumptem, co, niestety, wpływa niekorzystnie na budżet domowy. I jakoś nie powoduje napływu gotówki ze sprzedaży. Powieści natomiast nigdy nie zostają dokończone i zalegają w szufladach biurka.

Żona Romeczka nie narzeka, skąd, kocha swojego pisarza i jest skłonna nieba mu przychylić. Ale należy mieć z czego opłacić rachunki, no i jeść też trzeba. Dlatego Elena postanawia zadziałać na polu obsługi różnego rodzaju wydarzeń i imprez. Rzuca się na głęboką wodę, zaczyna coś od zera, ale przecież nie pierwszy raz tak robi. Wszak gdy się zakochała, porzuciła swoje dotychczasowe życie i pojechała za ukochanym do jego kraju. Teraz znajdzie współpracowników, założy agencję i zacznie działać. A Romuś będzie musiał chwilowo porzucić swoje pisarstwo i zacząć pracować na chleb.

Casting na pracowników agencji przynosi rezultaty w postaci dziwnej mieszanki osób. Barbara, pani na emeryturze, która właśnie owdowiała, Marta, młoda kobieta, która wciąż próbuje dostać się na studia aktorskie, Dorota, porzucona przez ukochanego, w bardzo złym momencie jej życia. Cztery kobiety i on, Romuś. Ludzie pełni pasji i pomysłów, choć bez odpowiedniego przygotowania. Czy im się powiedzie?

„Anioły do wynajęcia” to ciepła opowieść, która pokazuje, że ważne jest z kim się pracuje. Że warto dawać szansę ludziom i mieć pozytywne podejście do życia. Mimo różnych problemów jest miło, przytulnie, czasami zabawnie. Niech was nie zwiedzie okładka – to nie jest opowieść świąteczna. Jednak znakomicie się ją czyta w jesienno-zimowy czas.

MOJA OCENA: 7/10

Wydawnictwo Filia

O innej książce autorki pisałam TUTAJ.