101/2023 „Zwyczajne cuda” Agnieszka Jeż

Zwyczajna książka o zwyczajnym życiu. Tyle, że ktoś postanowił nieco je sobie zmienić i wykonał coś, co wpłynęło na losy wielu osób. Bo okazuje się, że każdy marzy o wielkiej miłości i szczęściu.

Ona w niezbyt szczególnym dla siebie czasie znalazła się, jak co dzień, na przystanku. Wzrokiem zahaczyła tego, który znalazł się tam zupełnym przypadkiem. Coś zaiskrzyło. Tyle, że się minęli i nie spotkali w odpowiednim czasie, bo jej autobus pojechał w zupełnie innym kierunku. Dziewczyna postanowiła pomóc szczęściu i spróbować znaleźć tego jedynego. Zamieściła więc ogłoszenie na osiedlowej tablicy i podała swój numer telefonu. Jednak deszcz zmienił czytelny przekaz w coś, co trafiało nie tam, gdzie powinno.

Marta zrobiła coś, czego skutki będzie odczuwać. Może to było głupie i naiwne, ale miała nadzieję, że uda się jej w ten sposób odnaleźć tego przystojnego mężczyznę z przystanku. Póki co natrafiła na kilku żartownisiów i innych facetów, którzy też szukają swojej połówki. Ale żaden z nich nie przypomina Hugh Granta. Marta czeka więc dalej. A w tym czasie jej ogłoszenie żyje swoim życiem i łączy, bądź dzieli, innych. Czy kobieta odnajdzie tamtego mężczyznę?

„Zwyczajne cuda” to nie jest książka typowo świąteczna, choć główne wydarzenia rozgrywają się tuż przed świętami. To przyjemna historia o zwykłych ludziach i perypetiach, które mogą spotkać każdego. Dodatkowym atutem dla mnie było to, że Marta jest bibliotekarką i w książce również jest mowa o innych książkach. A sama historia? Może i banalna, bohaterka też niczym się nie wyróżnia, ale tym lepiej czytało się taką zwykłą opowieść, o życiu, ludziach, marzeniach, pragnieniach, poszukiwaniach, spoglądaniu w głąb siebie, odnajdywaniu tego, co jest dla każdego najważniejsze. To dobra lektura na zabiegany, przedświąteczny czas, by na chwilę zwolnić i przeczytać sympatyczną opowiastkę.

MOJA OCENA: 6/10

Wydawnictwo Filia

O innej obyczajówce pisałam TUTAJ.