18/2024 „Kobieta w deszczu” Dorota Milli

Arletta nagle wchodzi w posiadanie gabinetu psychoterapeutycznego, który prowadził jej zmarły mentor. Ktoś, kto był dla niej bardzo bliski, wprowadził ją w meandry zawodu i zawsze był przy niej i służył dobrą radą. Teraz kobieta będzie musiała radzić sobie sama. Początkowo jest jej trudno, ale wkrótce pod jej skrzydła trafiają dwie kobiety z poważnymi problemami. Arletta postanawia pomóc klientkom. Ma też w pamięci innego swojego pacjenta, który niekoniecznie ma manię prześladowczą. Psychoterapeutka ma zamiar odkryć, co wpływa na jego chorobę. Poświęca się więc swojej pracy, mając nadzieję na zapomnienie o tym, że brakuje już wśród żywych jej mentora. Wkrótce okazuje się, że jej klientki stają się jej bliższe niż wynika to z relacji zawodowych. Czy Arlecie uda się pomóc wątpiącej w siebie Julii oraz głośnej i zdawałoby się pełnej energii Eryce?

Mam ogromny problem z oceną tej książki. Po okładce spodziewałam się obyczajówki. Owszem, „Kobieta w deszczu” ma warstwę obyczajową, ale oprócz tego przekazano ogrom psychologicznych informacji. Czułam się jakbym czytała poradnik, a nie lekką opowieść. Nie spodobał mi się ten zabieg, co niestety wpłynęło na odbiór książki, a tym samym jej ocenę.

Nie lubię książek, w których traktuje się czytelnika jak gapę, która zapomina o czym czytała, a autor po raz n-ty powtarza pewną frazę. Oczywiste jest, że śmierć bliskich zawsze nas dotyka, choć każdy inaczej przechodzi żałobę. Niemniej po trzecim przeczytaniu o tym, że to wielka szkoda iż mentor Arletty nie żyje i że bardzo go jej brakuje, czułam się sfrustrowana. Ne widzę powodu, dla którego ten fakt był wciąż przytaczany. Natłok wiedzy psychologicznej i te powtórzenia spowodowały, że lektura niezbyt przypadła mi do gust. Przeszkadzało mi to na tyle, że nie rozważam sięgnięcia po kolejną część.

MOJA OCENA: 5/10

Wydawnictwo Luna

O innej obyczajówce pisałam TUTAJ.